ŁKS zdobył trzy punkty w meczu z wiceliderem. Drużyna Szymona Grabowskiego pokonała Śląsk Wrocław 2:1, choć przez moment wydawało się, że łodzianie stracą punkty na własnym stadionie.
Wrocławianie wyszli na prowadzenie
Pierwsza połowa nie przyniosła bramek. Obie drużyny stwarzały sytuacje, ale piłka nie chciała wpaść do siatki. Marcin Rosiak trafił w poprzeczkę po efektownym strzale z narożnika pola karnego. Po drugiej stronie boiska podobnie uderzał Bastien Toma, ale tym razem bramkarz Śląska wybił strzał na rzut rożny.
Kibice musieli czekać do 67. minuty na pierwszego gola. Miłosz Kozak strzelał z rzutu wolnego. piłka wpadła do bramki. Młody Łukasz Jakubowski nie zdołał zatrzymać tego uderzenia.
Błyskawiczna odpowiedź gospodarzy
ŁKS potrzebował tylko trzech minut, żeby odpowiedzieć. Jasper Löffelsend posłał dośrodkowanie z prawej flanki, a Fabian Piasecki pokonał Szromnika strzłąem z pierwszej piłki. Dla napastnika był to pierwszy gol od 19 sierpnia. Piasecki przełamał się w najlepszym momencie.
Dwie minuty później sędzia podyktował rzut karny dla ŁKS-u. Gustaf Norlin został sfaulowany w polu karnym przez Rosiaka. Do jedenastki podszedł Artur Craciun, który pewnie pokonał bramkarza gości. W ciągu siedmiu minut łodzianie odwrócili losy spotkania i wyszli na prowadzenie 2:1.
Szczęście po stronie ŁKS-u
Mecz miał aż 13 minut doliczonego czasu. Sędzia przerwał grę na osiem minut z powodu odpalenia rac przez kibiców. W końcówce Śląsk próbował wyrównać, ale w jednej z akcji piłka trafiła w poprzeczkę. k.
ŁKS wygrał i zapisał na koncie kolejne trzy punkty. Na Stadionie Króla drużyna Grabowskiego nie przegrywa lidze. W tym sezonie łodzianie stracili tu tylko trzy gole i regularnie zdobywają punkty.
								
								
									
									
									
									
									



