Jacek Ziober wspomina jeden z najlepszych meczów Polaków z Holandią i Włodzimierza Smolarka

FK
FK

W 1992 roku reprezentacja Polski zmierzyła się na wyjeździe z Holandią w eliminacjach mistrzostw świata. Była bliżej wygranej, ale zremisowała z naszpikowaną światowymi gwiazdami drużyną 2:2. To był pożegnalny występ Włodzimierza Smolarka, legendy Widzewa. W spotkaniu zagrał też Jacek Ziober, z kolei wielka postać ŁKS. Dziś o 20:45 Polacy zmierzą się z Holendrami na PGE Narodowym.

33 lata temu w Rotterdamie Polska była bardzo blisko pokonania Holandii w eliminacjach do mistrzostw świata. Prowadziła 2:0, ale zremisowała 2:2. Zagrałeś wtedy, a dla Włodzimierza Smolarka był to pożegnalny występ w kadrze. Znaliście się jeszcze z czasów rywalizacji w derbach Łodzi.

Jacek Ziober: Jasne, że się znaliśmy i nie było między nami żadnych barier, mimo że ja byłem z ŁKS-u, a on z Widzewa. Zresztą jak wyjechał, to pamiętał, że pochodzi stąd, a dokładnie z Aleksandrowa Łódzkiego. Pomagał i cała łódzka SMS chodziła w strojach z Feyenoordu. Generalnie to był bardzo w porządku człowiek, ale na boisku powiem ci – taki bardzo nieprzyjemny.

Mógł zostać bohaterem tego meczu, bo w końcówce miał świetną okazję na 3:2.

Sytuacja była znakomita i to na jego lepszą lewą nogę. Akcja z prawej strony, ładnie minął obrońcę, ale uderzenie obronił bramkarz.

Jaki to był mecz?

Zagraliśmy dość odważnie, jak na trenera Strejlaua. Generalnie od początku spotkania staraliśmy się tak prowadzić grę, by wytrącić tych Holendrów z pewności siebie. I to nam się udało. A to była przecież bardzo silna drużyna, która cztery lata wcześniej zdobyła mistrzostwo Europy. Van Basten, Bergkamp, Rijkaard, Koeman.

A ty jak ten mecz pamiętasz?

Bardzo dobrze, a nawet byś nie zgadł z jakiego względu. W tym meczu niejako z musu zagrałem w środku pomocy. Ktoś miał kontuzję i rozmawialiśmy z trenerem, czy nie pociągnąłbym w środku. Oczywiście miałem pewne wątpliwości, bo to nie moja pozycja. Natomiast wiedziony dobrym przeczuciem powiedziałem, że spróbujemy, ale jak nie będzie wychodziło, to robimy zmianę, żebym się nie ośmieszył. Pewności siebie dodał mi wcześniejszy mecz ligowy w Montpellier. Tam nasz środkowy pomocnik też miał kontuzję i wyszedłem w pomocy. Za ten mecz dostałem jedną z najwyższych not w lidze francuskiej. Przeciwnicy nie wiedzieli, na co mnie stać – czy mnie atakować, czy nie. Czy potrafię się z tą piłką odwrócić, przytrzymać i rzucić dalej. Wszystko się tak poskładało, że bardzo fajnie to wyglądało i dlatego też moja odpowiedź w kadrze była pozytywna.

Szkoda, bo było blisko zwycięstwa w Rotterdamie.

Tak, to była wielka szkoda, ale potem sami utopiliśmy te eliminacje.

Quick Link

Podaj dalej
Zostaw komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *