Jestem wariatem. Lubię chodzić na ŁKS [OPINIA]

FK
FK

Czytam, że na ŁKS-ie słaba frekwencja. No prawda, na meczu z GKS-em była wręcz tragiczna. Ale byłem ja i mój kolega, i jeszcze jeden mój kolega, który nie miał na bilet i kasę trzeba było organizować pod stadionem. I mój tata, i tata tego kolegi, i tego drugiego kolegi tata też przyszedł. Jestem wariatem, lubię chodzić na ŁKS.

ŁKS przeżywał lepsze i gorsze chwile. Czasami w gronie znajomych śmiejemy się, że gdy stała tylko jedna trybuna, każdy znał każdego. Zdarza się, że w tłumie widzę te twarze. Jedni siedzą już na F. Inni, gdy Galera przeniosła się na D, zamienili sektor B3, na którym wtedy prowadzono doping na nową Galerę. To ci ludzie, którzy jak śpiewają „będę z tobą, nawet gdy jest źle” naprawdę mają to na myśli.

A ja powiem szczerze, że na meczu z GKS-em bawiłem się nieźle. Patrzenie na Mateusza Kowalczyka, który prostopadłymi podaniami raz po raz rozrywał obronę ŁKS-u, dało początek toczonym do dziś dyskusjom: „kurcze, a co by było, gdyby wtedy u nas został?”. Łukasz Jakubowski, ten mały wariat z fryzurą jak święci malowani rękami Michała Anioła wlał trochę nadziei w skołatane, ełkaesiackie serca. Może kiedyś będzie lepiej?

Szeroko się uśmiechnąłem, gdy zobaczyłem, że wśród zmienników na mecz z GKS-em jest Maksymilian Rozwandowicz. Nostalgia to straszna choroba. Pamiętacie tamtą ekipę? Żenia, Maksiu, Bryłka, Kali, Bielak. Wtedy ŁKS przeżywał chwile chwały, chociaż grali w nim czwartoligowcy.

Bo w chodzeniu na ŁKS chyba właśnie o to chodzi. Że wśród tych kibiców, którzy pojawili się na meczu z GKS-em Katowice panuje jakieś irracjonalne przekonanie, że kiedyś będzie lepiej. Jak widać po frekwencji, jest ich niewielu. Ale spokojnie, gdy nasze sny się spełnią, dołączą kolejni. A tych jest już wielu. Nawet więcej, niż mogłoby się wydawać!

W poniedziałek ŁKS gra ze Śląskiem. Rozmawiam z rozsądnymi ludźmi i słyszę, że nie ma szans na zwycięstwo. A co gdyby? Co gdyby jednak Krykunowi znowu wszedł jakiś centrostrzał. Albo Mateusz Lewandowski znowu pobiegł w tempie Usaina Bolta i wykończył akcję. Przyjmę nawet gola głową Sebastiana Rudoła.

Co jeżeli to się wydarzy? Zobaczę to ja i 6314 kibiców, którzy do tej pory kupili bilet. Zobaczy mój tata, tata mojego kolegi i tata tego drugiego kolegi, który nie miał na bilet. A na ciebie co najwyżej nakrzyczy żona, że drzesz mordę po nocy i każe przynieść sobie kanapkę z Nutellą. Naprawdę chcesz to przegapić?

Quick Link

Podaj dalej
Zostaw komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *