Dr Agata Zamecznik z łódzkiego szpitala spędziła trzy tygodnie w afrykańskim szpitalu misyjnym. Uczyła miejscowy personel, jak ratować najmniejszych pacjentów.
Jedyne miejsce dla wcześniaków w okolicy
Szpital w Katondwe leży kilka godzin drogi od stolicy Zambii. To jedyne miejsce w okolicy, gdzie wcześniak ma realną szansę przeżyć. Dr Agata Zamecznik, neonatolog z łódzkiego szpitala im. Madurowicza, przyjechała tutaj na trzy tygodnie w ramach Polskiej Misji Medycznej.
Szpital prowadzą Siostry Służebniczki Starowiejskie. Pomagają tutaj mieszkańcom trzech krajów: Zambii, Mozambiku i Zimbabwe. Oddział noworodkowy działa od marca tego roku. Są inkubatory i aparaty wspomagające oddychanie, ale brakowało wiedzy, jak ich używać.
Czytaj także: Chwile grozy w Wiśniowej Górze. Nożownik zaatakował na basenie
„U nas 1500 gramów to wciąż maleństwo”
„Moim zadaniem było pokazać, jak opiekować się wcześniakiem i jak obsługiwać sprzęt medyczny” – mówi dr Zamecznik. Różnice w podejściu do wcześniaków są ogromne. „U nas 1500 gramów to wciąż maleństwo, które zwykle zostaje w szpitalu. W Afryce uważają, że to już duże dziecko. Przy takiej wadze matki chcą zabierać je do domu.”
Czytaj także: Ulica Smudy niezgodna z prawem! Urzędnicy nie znają przepisów, które stworzyli?
Zanim pojawiły się inkubatory, w Katondwe stosowano metodę kangurowania. Maluch leżał na nagiej klatce piersiowej matki przez całą dobę. Mama odchodziła tylko w koniecznych sytuacjach. Wtedy opiekę przejmowała babcia, ciocia lub starsza siostra.
Największy problem z sondą żołądkową
Kobiety przyzwyczaiły się już do inkubatorów i aparatów wspomagających oddychanie. Najtrudniej zaakceptować im karmienie sondą do żołądka. W Zambii dzieci karmi się kubeczkiem, kropelka po kropelce.
„Miałam sytuację, kiedy mama nie zgodziła się na sondę i karmiła dziecko właśnie kubeczkiem” – wspomina lekarka. Maluchy w Afryce niemal nigdy nie są odkładane do łóżeczka. Ze szpitala kobiety wracają z dzieckiem w ramionach nawet siedem kilometrów pieszo, niosąc jednocześnie kosz rzeczy na głowie.
Elizabeth – dziewczynka z 29. tygodnia ciąży
Najbardziej w pamięci pani doktor zapadła malutka Elizabeth. Dziewczynka urodziła się w 29. tygodniu ciąży i ważyła zaledwie 1200 gramów.
„Opiekowałam się nią przez całą misję, dzień i noc. Nadal mam kontakt ze szpitalem i pytam, co u niej” – mówi lekarka.
Praca bez zespołu pielęgniarek
W Polsce dr Zamecznik pracuje w zespole z pielęgniarkami, położnymi i innymi lekarzami. W Katondwe wiele rzeczy robiła sama: rozcieńczała leki, ustawiała kroplówki, myła dzieci.
„Tam zrozumiałam, jakim luksusem jest to, że w Łodzi mam pielęgniarkę, która poda lek, przewinie, przypilnuje saturacji. Po powrocie miałam ochotę ucałować ręce każdej z nich” – przyznaje lekarka.
Do Afryki zabrała 45 kilogramów bagażu. Znajomi, koledzy z pracy przekazali pieniądze, smoczki i monitory oddechu. Prawie wszystko to był sprzęt dla maluchów.
„Choć pojechałam do Afryki uczyć personel i matki, sama również wiele się nauczyłam. Kobiety mają tam niezwykłą intuicję, słuchają siebie i natury” – podkreśla dr Zamecznik.
Dziękujemy, że przeczytałeś nasz tekst. Obserwuj nas na Twitterze i Facebooku.