Kontroler MPK zablokował drzwi tramwaju własnym ciałem i nie pozwolił pasażerce wysiąść na jej przystanku. Kobieta otrzymała wezwanie do zapłaty ponad 500 złotych za bilet, który stracił ważność przez opóźnienie tramwaju. O sprawie jako pierwsi poinformowali działacze stowarzyszenia Łódź Zmotoryzowani Łodzianie.
Co się wydarzyło w tramwaju
27 września 2025 roku Oliwia wracała ze szkoły tramwajem. O godzinie 15:36 kupila i skasowała bilet 20-minutowy ulgowy za 2,20 złotych. Pojazd jechał z opóźnieniem. Na przystanku Piłsudskiego-Śmigłego-Rydza do tramwaju linii 10 wsiadł kontroler.
Pasażerka zaczęła szukać biletu w torebce. Gdy dotarła do swojego przystanku, poprosiła kontrolera o wyjście na peron i dokończenie kontroli na zewnątrz.
„Mówię mu, że mam bilet, ale tu jest mój przystanek, więc chcę wysiąść. Zapytałam, czy mógłby wysiąść ze mną, to poszukam biletu na przystanku” – opisywała kobieta tuż po zdarzeniu.
Kontroler odmówił. Gdy Oliwia próbowała opuścić pojazd, mężczyzna zablokował jej drogę.
„Pan postanowił zablokować mi drzwi swoim ciałem i nie pozwolił mi opuścić tramwaju” – relacjonowała pasażerka.
Mandat za opóźnienie tramwaju
Tramwaj odjechał z pasażerką w środku. Kobieta odnalazła bilet na przystanku Piłsudskiego-Konstytucyjna o godzinie 15:58 – dwie minuty po upływie jego ważności.
Kontroler wystawił wezwanie do zapłaty na kwotę 510,80 złotych. Gdy Oliwia odmówiła podpisania dokumentu, mężczyzna rzucił wezwaniem w jej stronę.
„Z uśmiechem oznajmił, że bilet jest nieważny od dwóch minut i będzie mandat. Po raz kolejny kazał mi dać dokument pod zastaw. Dałam mu go ze strachu, że znowu odjedziemy” – mówiła poszkodowana.
MPK anulowało opłatę
Oliwia złożyła odwołanie od wezwania. 17 października 2025 roku MPK Łódź wydało decyzję, która anulowała opłatę.
„Po przeanalizowaniu zebranej dokumentacji stwierdzono opóźnienie pojazdu na trasie. W związku z powyższym przedmiotowa opłata została anulowana” – brzmi treść pisma od przewoźnika.
Przedsiębiorstwo potwierdziło, że tramwaj jechał z opóźnieniem. To właśnie spóźnienie pojazdu spowodowało, że bilet stracił ważność, zanim pasażerka zdążyła dotrzeć do celu.
Stowarzyszenie ujawnia nadużycia
Sprawę nagłośniło stowarzyszenie Łódź Zmotoryzowani Łodzianie, które regularnie zwraca uwagę na problemy w łódzkim transporcie publicznym.
Działacze podkreślają, że kontroler naruszył podstawowe prawa pasażerki. Przetrzymywanie osoby wbrew jej woli i blokowanie wyjścia z pojazdu może być traktowane jako bezprawne pozbawienie wolności.
„Kontroler jest dla pasażera, nie odwrotnie” – podkreślają.
Organizacja domaga się wyciągnięcia konsekwencji wobec kontrolera, który wykazał się rażącym brakiem profesjonalizmu. Pasażerka miała wszelkie dowody swojej niewinności – bilet, zrzut ekranu z aplikacji do planowania podróży oraz samo wezwanie.
Gdyby nie jej determinacja i złożenie odwołania, musiałaby zapłacić ponad 500 złotych za przewinienie, którego nie popełniła.