Pielęgniarki, lekarze i nauczyciele to najbardziej poszukiwani pracownicy w stolicy regionu. Barometr Zawodów pokazuje, gdzie brakuje rąk do pracy.
Służba zdrowia wciąż potrzebuje wsparcia
Szpitale i przychodnie w Łodzi desperacko szukają pielęgniarek. Młodzi ludzie nie garną się do tego zawodu, mimo że po trzyletnim licencjacie można zarobić prawie 6 tysięcy złotych. Lekarzy też brakuje. Choć studia trwają sześć lat, a zarobki zaczynają się od 12 tysięcy, kandydatów wciąż jest za mało.
Podobny problem dotyczy opiekunów osób starszych. Dwuletnia szkoła policealna wystarcza, by zacząć pracę za około 4700 złotych. Jeśli opiekun mieszka z podopiecznym, może liczyć na 7 tysięcy.
Szkoły szukają nauczycieli
W łódzkich placówkach brakuje nauczycieli przedmiotów ogólnych, języków obcych i wychowawców przedszkolnych. Pensja startowa wynosi nieco ponad 5 tysięcy złotych, co nie zachęca absolwentów. Nauczyciele szkół specjalnych muszą zdobyć dodatkowe kwalifikacje, ale mogą liczyć na wyższe wynagrodzenie.
Branża magazynowa i produkcyjna rekrutuje
Magazynierzy zarabiają od 5300 do prawie 7 tysięcy złotych, a do pracy nie potrzebują specjalnych szkoleń. Księgowi z wykształceniem średnim lub wyższym mogą liczyć na podobne stawki.
Ślusarze po trzyletniej szkole branżowej startują z najniższą krajową, ale doświadczeni fachowcy zarabiają nawet 7300 złotych. Spawacze mają jeszcze lepiej – kurs kosztuje maksymalnie 2500 złotych, a zarobki sięgają 7900 złotych miesięcznie.
Co dalej?
Eksperci liczą 17 deficytowych zawodów w całym kraju. Pracodawcy coraz częściej zatrudniają cudzoziemców, głównie z Ukrainy. To oni zapełniają luki w budownictwie, produkcji i usługach.
